Pierwszego dnia stworzenia o godzinie pańskiej 07.10 wyruszyliśmy z miasta Lublina pełni optymizmu i z lekkim niedoborem snu. W pociągu, pomimo pewnego braku równowagi w naturze- w niektórych przedziałach było po 3 osoby, podczas gdy w innych po 10- atmosfera była jak na prerii pełnej jednorożców. Pewne pomruki niezadowolenia wywołała informacja jakobyśmy mieli się przesiadać w Warszawie, oraz że drugi środek lokomocji jakim będziemy się przemieszczać nie będzie miał przedziałów.
Na szczęście przesiadkę przeżyliśmy bez większych strat w ludziach, natomiast co do przedziałów- pomimo obaw nie musieliśmy integrować się w 60 kilka osób, tylko w 8 ;) Gdy dotarliśmy na miejsce, ku ogólnemu przerażeniu zaczęło padać, oraz niczym grom z jasnego nieba spadła na nas informacja, że obarczeni torbami będziemy musieli przebyć odległość większą niż kanapa->telewizor. Jednak ten morderczy wysiłek został nagrodzony możliwością zrzucenia toreb na pagórek wielkości przeciętnej, lekko spłaszczonej szopy na drewno. Następnie mieliśmy okazję spotkać się z naszymi JEDYNYMI, NIEPOWTARZALNYMI, MEGA, EKSTRA, ITD.

sternikami oraz zapoznać się z budową i wyposażeniem jachcików <3 Potem, po wielu nieudanych próbach utrzymania kursu udało nam się względnie bez problemów dotrzeć do następnego portu, pomimo tego, że szoty i fok to dalej są „te linki tam” i „ żagielek”. Jednak nie mieliśmy szansy na odpoczynek – zaraz potem napotkaliśmy kolejne wyzwanie – obiad. Okazało się, że w porównaniu do gotowania klusek i podgrzewania sosu, pływanie łódką, na której nie mamy pojęcia do czego służy połowa lin jest zajęciem prostym. Nie wspominając o fakcie, że woda wyrażała wrodzoną upartość odmawiając gotowania się. Kolejnym punktem programu był apel, na którym najpierw nastraszono nas, a potem… nastraszono bardziej. W końcu udało nam się ustalić warty i udaliśmy się w kierunku jachtów, planując dzisiejszą noc ;P. Pozdraaawiamy!
Na szczęście przesiadkę przeżyliśmy bez większych strat w ludziach, natomiast co do przedziałów- pomimo obaw nie musieliśmy integrować się w 60 kilka osób, tylko w 8 ;) Gdy dotarliśmy na miejsce, ku ogólnemu przerażeniu zaczęło padać, oraz niczym grom z jasnego nieba spadła na nas informacja, że obarczeni torbami będziemy musieli przebyć odległość większą niż kanapa->telewizor. Jednak ten morderczy wysiłek został nagrodzony możliwością zrzucenia toreb na pagórek wielkości przeciętnej, lekko spłaszczonej szopy na drewno. Następnie mieliśmy okazję spotkać się z naszymi JEDYNYMI, NIEPOWTARZALNYMI, MEGA, EKSTRA, ITD.