O 23.00 załogi nie kwapiły się do pójścia spać, na kejach wciąż było głośno. Wszyscy byli bardzo podekscytowani, a chwilę umilali nam koledzy Barabary z Warszawy grając na gitarze. Gosia, Pacia i Julia strzegły nas przed kradzieżami, zaopatrzone w gwizdek, podrywając kolegów Barabary. Madzia bardzo się na nie obraziła i postanowiła sama ich wypromować designerską banderę Cape Morris! W nocy nie obyło się bez niespodzianek: zaczął padać deszcz i nasz sternik nie mógł kontynuować swojej drzemki na zewnątrz. Wszyscy dzielnie obudziliśmy się z rana i z nowymi siłami ruszyliśmy w nowy dzień, choć pogoda nie zachwyca i część załogi trochę się rozchorowała. Jesteśmy usatysfakcjonowani i rozpoczynamy podbój północnej części. Ahoj !