Choć o nas nie słychać - ŻYJEMY. Co tu dużo mówić pływamy najszybciej więc nawet nie mają okazji nas sfilmować ;(. Pierwsza nocka na wpół dziko w Bogaczewie. Do 2 w nocy słychać było szanty nad ogniskiem wartowników, momentami grane na 3 gitary. Załoga nie wyspana , ale chwilę po 9 trzeba odbić. I tak wypłynęliśmy. Szmaty na górę. Wrażeń sobie nie szczędziliśmy i przechyły zrobiliśmy. Stanley już wybierał się po kapok, ale na naszej łodzi nie ma miejsca na strach więc musiał wyluzować, żeby nie trafić na karnego jeżyka. ;) Szybko pocisnęliśmy przez Jagodne i zaraz żagle w dół, składamy maszt, silnik, maszt w górę, szmaty na górę i tak w kółko. Przerwa między kanałami na myćku i obiadek i od nowa, maszt w dół, silnik i kolejne kanały. Przerażeni kolejnymi prognozami dopłynęliśmy do Mikołajek i tak siedzimy wczoraj i gramy w „blefa”. Jest 13, a to ciągle ta sama kolejka. Przerywamy tylko na kolejne dawki herbatki.
Ponieważ wszyscy nadal jesteśmy dziećmi to WYŚMIENITEJ POGODY młodzi żeglarze !
Ponieważ wszyscy nadal jesteśmy dziećmi to WYŚMIENITEJ POGODY młodzi żeglarze !
Stanley TEAM